Fak lyrics
Fak lyrics
Wolę pisać z poduszką przy kościach
Kiedy serce mi przepadło w ciemnościach
Ciemność czuję. Kropka, spacja i oddech
Ty mnie w żołądku trzymasz
I ciętą masz mordę
Nie masz litości
Błagam i się płaszczę
Moją paszczę
Przed lustro wciąż taszczę
I tam widzę
Oczodoły nic nie warte
Włosy za krótkie
Policzki zdarte
Idę na łowy
Wyrzucam wszystkich ludzi z głowy
W celach odmowy
Serdeczny palec mam środkowy
Byleby nie było
Mówię to na miło
Choć się wszystko spaliło
Żarzy się to co mnie parzy
Niczym blask ołtarzy
Tych kilka zwrotów na „S”, na „P”, na „KA”, na „JOT”
Jak młot w mój splot
W tle Die Antwoord
A z gimbazy bohomazy bez urazy dla tej frazy
Tyle razy te wyrazy generują mi przekazy
Posłuchaj
Ty jesteś dziki, a ja lubię ten lot
Nie mówi się drugiej osobie źle
Nie wolno tak
Fe fe fe
Nie mówi się nigdy o sobie źle
Nie wolno tak
Fak fak fak
Colę popijam zbyt szybkim łykiem
Smakołykiem zapycham myśli zbyt dzikie
I już jestem na granicy przytycia
Nie mam inicjatywy, ja nie mam już życia
W alfabecie pojawia się twoje imię
I mnie na dno, na bruk ciągnie przez chwilę
Wracam trzeźwo i wypluwam tę colę
Słowa bolą mocniej niż zbyt gęste triole
Mówisz mniej niż piszesz do mnie na fejsbuku
Tyle tu rąk, tyle tu kciuków
Może to błąd, jadę do złotych łuków
I dla looku tyle huku
Zaboli z drugim kęsem
Jem pszenną bułkę z serem, z sosem i podwójnym mięsem
Wtedy mówię: FAK, FAK!
Ty się gapisz tak jak
Chciałbyś zabrać mi smak
Schylam kark
Nawpycham się tych bułek co są dla mnie czułe
Potem na odmułę odpalę sobie nową Duę
Mam w głowie luzu tandem
Nie mówi się drugiej osobie źle
Nie wolno tak
Fe fe fe
Nie mówi się nigdy o sobie źle
Nie wolno tak
Fak fak fak
- Artist:Mery Spolsky