Każdy ponad każdym lyrics

  2024-07-02 04:22:36

Każdy ponad każdym lyrics

[Zwrotka 1]

Marysia była lekko w szoku, dumna w pełni

Całkiem zdrowa, długoterminowa i niegłupia

Do pizzerii zjeść, opanować nerwy weszła gdzieś

W okolicach śródmiejskich - północna część

Sms-a mu pisała pomyślała, że się czuje trochę tak

Jak wtedy, kiedy pierwszy raz

Z internetu ściągnięty referat dała na uczelni

Do sprawdzenia, jednak teraz poziom podniecenia większy

Dziś zdradziła Ryśka po raz pierwszy

Czuła się lepsza i czuła, że należy jej się lepszy

Ryszard - taryfiarz nie zrzeszony w korporacji

I Marysia, lat temu trzy poznali się podczas wakacji

Dzisiaj prócz akcji - rogi

Ta licencjatka psychologii robi jeszcze jedną bardzo ważną rzecz

Magistra broni. Z podwójnych nerwów teraz je

Podwójną pepperoni

Choć zwykle dba o linię,

teraz to pierdoli.

Teraz o nim. Rysio - taxi driver.

Zbieżność z Klanem przypadkowa całkiem

Wiezie babę właśnie, na taryfie czwartej

Z delikatnym wałkiem, bo powinien normalnie

Wkurwia go, bo wali od niej warzywniakiem

Patrzy przez ramię,

czy nie zostawia brudu na kanapie

Janina, bo tak na imię babie

Myśli tymczasem o tym podejrzanym chamie, co prowadzi wóz

Nie złapie nigdy już taksówki na ulicy

Rzadko jeździ,

w zieleniaku na dzielnicy siedzi

Cały dzień, gdzie posadził ją zięć

Ale dziś on wyjechał i znów przyszły chuligany z nożem

Janina tego dłużej znieść nie może

I chociaż zięć mówił, żeby, broń Boże, nie zgłaszać tego

Bo może być gorzej, to ona

Kłódkę na bęben, hajs w kopertę,

gablotę halo - pędem. I gna tera cierpem na komendę

[Refren]

Każdy ponad każdym – skurwysyni

Innego traktuje jakby był niczym

Wszyscy najmądrzejsi – jebani

myślą chyba, że są wybrańcami...

Wszyscy tu, niestety...

Na takie podejście brak mi słów

[Zwrotka 2]

Jakiś czas wcześniej, spod lubelskiej wsi

Wyjechał do stolicy szukać lepszych dni – Grzegorz

W pizzy znał jednego z powiatu swego, robiącego już od 99-tego. Karol ma na imię, w plackach trochę robi

Grzegorz postanowił, że też spróbuje sił w gastronomii

Wysiadł na Wschodnim

Zadowolony, że za bilet nie zapłacił frajerowi

Chuj, że kawał drogi siedział w kiblu pociągowym, walił klocem Miał zdrętwiałe nogi trochę

Ale cieszył się, że się ostały polskie złote, proszę cię...

Lekko zagubiony pytał ludzi o nazwę ulicy

Wtem – saluto, patrol stołecznej policji

Grzesiu tłumaczy, że chce do Karola z pizzy

Z twarzy był podobny zupełnie do nikogo

Jednak ubrany na brązowo-fioletowo

Na górze ma mieć sweter, a na dole na dresowo

Przypasował im stuprocentowo, omyłkowo do opisu kogoś

Bluźnił, przepraszał, nawijał...

Jakiś czas później pani Janina drzwi zamyka

Od taryfy Rysia i wyklina od złodziei w myślach

Szyld Policja - wchodzi, składa zeznania

Rutynowe rozpoznania zwykle są na odpierdol

Biorą tych, którzy są pod ręką

I chociaż staje kilku gości młodych, bez cienia wątpliwości

Ten od spodni fioletowych, w swetrze brąz

Dla Grzesia wstrząs. Pies gładzi wąs,

gardzi nim oraz nią

"Przecież dopiero, co przyjechałem" tłumaczy Grześ chwilę,

ale zlisił się na bilet

I przesiedział swe alibi w jednym z kibli. Tyle...

[Refren]

[Zwrotka 3]

Karol - lat dwadzieścia - w sercu Śródmieścia

Nie podejrzewając nic zrobił kilka pizz

Nie wiedział nawet, że wybierał się do niego Grześ

Jak zwykle statyści przyłazili jeść

I gdzieś koło czternastej – Eureka, czaderski pomysł rzucił kolega Wrzucić kwasa w pepperoni

Na nieświadomce ktoś opierdoli

Kto jest kto?

Rozwiązanie zagadki, posłuchaj

Tą pizzę pokroiwszy na kawałki, zżarła ta Marysia od Rysia z taxi Jak już się domyślasz

Ten egzamin, który ma napisać, ma prawo nie wypalić

Konsumując, myślała, że na nią zerkali pracownicy

Bo jest najpiękniejszą w okolicy damą

Sam, jako narrator

Żałuję, że personel, na czele z Karolem, nic nie wiedział,

że za moment magistra obronę miała.

To by się dopiero ucieszyli.

Pierwsza fazę niedoszłej psycholog jednak uświadczyli

Krople potu na jej czole pięknie lśniły, było wystrzałowo

Dla Karola z załogą, dla niej na razie też kolorowo

Uwierzcie moim słowom - Marysia była w szoku zdrowo

Dotarła do sedna materii

Postanowiła orzec to na uczelni

Niedzielne ofiary i oprawcy niedzielni

Każdy ponad każdym - wszyscy najmądrzejsi

Stara Janina w bujanym fotelu w domu przypomina sobie Grzesia

I rozmyśla, czemu to zrobiła

Bez pewności, ale wymierzyła palcem

Dziś była górą w nierównej walce

Dla niej wszyscy młodzi, łysi, tacy sami – ścierwo

Myśli tak serio

Mniej więcej w tym czasie pod pizzerią

Wychodząc po pracy Karol śmiał się jaki numer wyciął

I nagle, choć nie widział Grzesia lat tysiąc – flashback

I maska zrzedła mu, mógłbym przysiąc

Wspomniał wieś rodzimą, lat temu kilka zimą

I stał tak chwilę z nietęga miną

Jak to było...

Pijalnia piwa pod wieczór, lokalne panny, Karol i Grzesiu

i numer coś do dzisiejszego w podobie

Grzegorz odlał się do piwa, a Karol nieświadomie łyknął sobie. Psikus, kurwa jego mać

Raz, dwa... powrót do rzeczywistości – przystanek pod pizzerią – Karol, kilku gości, śmiech i maskowany ból w tle

Tymczasem, Ryszard - taryfiarz zapiekankę je

z budy spod patyka,

Obok Neoplan na przystanku się zatrzymał

Wysiadły dwie turystki, całkiem młodzieżowe

Rysiu odwrócił głowę i obcina

Każda ma dobrą nogę, bufet też niczego sobie i kozackie lica

Wziąłby obie na ostro

Pochłaniając ostatniego gryza

Spojrzał na typa, który miał na sobie bluzę Prosto

W właśnie wsiadał do taryfy

Dokąd? - spytał Rychu i na tym zakończymy...

White House Records & Sokół more
  • country:Poland
  • Languages:Polish
  • Genre:Hip-Hop/Rap
  • Official site:https://www.facebook.com/WHR71
  • Wiki:
White House Records & Sokół Lyrics more
Excellent recommendation
Popular